Franek nie ufał mecenasowi. “Człowiek tak pazerny, nie może być uczciwy” – tak mówił do Józka. Postanowił zwodzić go obietnicą rychłej zapłaty – jak tylko pożyczy pieniądze od przyjaciela.
Albin Jak natychmiast skontaktował się z przyjacielem Franka z Manili. Nie mógł doczekać się pierwszej transzy. Damir Tanga bez namysłu ją zapłacił. Prawnik nabrał pewności, że ryba połknęła haczyk. Od tego momentu zrobił się nad wyraz łaskawy. Damir skorzystał z okazji i uruchomił swojego agenta mieszkającego w Polsce. Miał porozmawiać z Frankiem i przyjrzeć się sprawie z bliska.
Po miesiącu mecenas spotkał się z Frankiem informując go, że świadek został odnaleziony.
– Poznajesz tego mężczyznę? – spytał Albin pokazując zdjęcie.
– Tak, to on, chociaż wydawał mi się wtedy młodszy.
– Wszyscy się starzejemy, rozmawiałem z nim – dodał mecenas.
– No i co powiedział?
– Jest bardzo wystraszony.
– Wystraszony – burknął Franek. – Potwierdzi, że to był nieszczęśliwy wypadek?
– Wiesz, trzeba na tym trochę popracować.
– Popracować? Co tu do cholery jest grane? – irytował się coraz bardziej.
– Wszystko jest ok. Mamy świadka. O resztę się nie martw. Lepiej szykuj następną ratę.
Franka przepełniała złość, oczy iskrzyły, a z ust, niczym lawa z wulkanu, wylały się słowa:
– Muszę go zobaczyć!
– To jest niemożliwe – powiedział mecenas.
– Niemożliwe? Masz go przyprowadzić! – wrzasnął Franek.
Adwokat uśmiechał się pod nosem i rozłożył demonstracyjne ręce w akcie bezradności.
– Chyba nie chcesz, aby sąd podejrzewał nas o mataczenie? – Oskarżony wytrzeszczył oczy, zażarcie wpatrując się w obrońcę. – Według Kodeksu Karnego – kontynuował adwokat – świadkowi w sprawie nie wolno widzieć się z oskarżonym przed rozprawą.
– No nie wierzę! – burknął Franek.
– Nic na to nie poradzimy, takie jest prawo – ripostował mecenas Albin Jak. – Także musisz zaniechać tej wizji, bo to podważy wiarygodność świadka, który jest dla ciebie tak cenny.
Skazany nie spuszczał z niego wzroku, jednak napotkał tylko mimikę wybornego pokerzysty.
– Za tydzień widzę 800 tysięcy dolarów.
– Jakie 800 tysięcy? Co ty pierdolisz? Z tej chciwości we łbie ci się pojebało! Dostałeś 200 tysięcy, druga transza 500 tysięcy i jak wyjdę, płacę ci resztę.
– Nie, nie Franek, tak nie zrobimy. Tak jak powiedziałem, za tydzień, na moim szwajcarskim koncie, widzę milion dolarów.
– Nie boisz się tak nagle wzbogadzić?
Rechot mecenasa rozdarł powietrze w sali przesłuchań.
– To ty, światowy biznesmen, nie wiesz, że banki w Szwajcarii są najbezpieczniejsze?
Franek zignorował to z ironicznym uśmiechem. Mecenas wstał, chąc wyjść jak najszybciej, jednak oskarżony przytrzymał jego dłoń i stwierdził dobitnie:
– Jeśli go nie zobaczę przed sprawą to nie dostaniesz kasy!
Mecenas spojrzał wściekle na swojego klienta i wyszedł.